Charyzmat Kapucyński

O tożsamości kapucyńskiej

 

Zostawić wszystko i pójść za Panem

 

Ideałem naszego życia jest całkowity i bezwarunkowy dar z siebie złożony Bogu i wszystkim ludziom. Tym co się liczy i co charakteryzuje nasz sposób życia, jest całkowity i bezwarunkowy dar z siebie. Konsekracja ma świadczyć o tym, że oddaliśmy Bogu i współbraciom całe nasze życie, a nie tylko jego część. Nasze życie staje się piękne i sensowne tylko wtedy, gdy czynimy z siebie świadomy i bezwarunkowy dar dla innych. Ostatecznym celem naszego życia jest konsekracja. Trzeba tu dodać, że posiadamy nasz własny, niezastąpiony sposób realizacji tego. Chodzi o tożsamość bycia braćmi mniejszymi, która stanowi cenne dziedzictwo pozostawione nam przez św. Franciszka. Kto wybiera nasz sposób życia, wybiera na pierwszym miejscu bycie bratem mniejszym. Jest to fundamentalny wybór, który stoi u podłoża następnych konkretnych decyzji.

 

Jako bracia

 

W Zakonie założonym przez św. Franciszka nie ma podziału na różne kategorie, wszyscy są równi, wszyscy są braćmi. Z tego wynika, że życie braterskie i zdolność do nawiązywania relacji ze wszystkimi powinny być najważniejsze w naszym codziennym życiu. Trzeba przede wszystkim rozpalić płomień naszego charyzmatu, pamiętając, że św. Franciszek chciał, abyśmy byli braćmi mniejszymi. Częścią integralną naszego charyzmatu jest podejmowanie zadań misyjnych przez wspólnotę i krzewienie ducha braterstwa, angażując również innych ludzi, aby wspólnie rozwiązywać problemy stojące na naszej drodze. Nie jesteśmy kapucynami tylko dla nas samych, a tym bardziej, żeby mieć dostęp do wyższego standardu życia, lecz żeby żyć naszym charyzmatem braterskim i świadczyć o nim pośród ludu, gdzie urodziliśmy się lub udaliśmy się z Bożego natchnienia i z posłuszeństwa, uczestnicząc w miejscowych warunkach życia ludzi prostych i ubogich. Kto przyjmuje nasz sposób życia powinien jasno sobie uświadomić jaki styl życia porzucił, gdyż tylko w wtedy będzie mógł świadomie podjąć ten nowy. Powierzenie się braterskiej wspólnocie wymaga przejścia od mojego osobistego projektu do projektu wspólnoty.

 

Znajomość Boga zdobywana na modlitwie

 

Reforma kapucyńska zrodziła się z głębokiego pragnienia powrotu do eremów, miejsc odosobnionych, które sprzyjają osobistemu spotkaniu z Bogiem. Mo­dli­twa na­szych braci przez wiele wie­ków kar­mi­ła się mo­dli­twą myśl­ną po­le­ga­ją­cą na wy­dłu­żo­nych czasach mil­cze­nia. Nasze po­cząt­ki za­ko­rze­nio­ne są w życiu ere­mic­kim i wielu z na­szych braci wy­róż­ni­ło się przez bu­du­ją­ce życie mi­stycz­ne oraz na­pi­sa­nie pod­ręcz­ni­ków i trak­ta­tów do­ty­czą­cych życia mo­dli­twy. W n. 54,1 Kon­sty­tu­cji czy­ta­my: „Strzeż­my i roz­wi­jaj­my ducha kon­tem­pla­cji, który ja­śnie­je w życiu świę­te­go Fran­cisz­ka i na­szych pierw­szych braci. Trwa­nie razem w mil­cze­niu przed Bo­giem, na po­cząt­ku i na końcu na­sze­go dnia, nie tylko pod­trzy­mu­je życie wiary, lecz jest wy­mow­nym zna­kiem na­sze­go bycia brać­mi, któ­rzy może i prze­ży­wa­ją kon­flik­ty, trudy i nie­zro­zu­mie­nie, lecz trwa­ją razem tam, w chó­rze lub w na­szych ka­pli­cach. Mo­dląc się w mil­cze­niu razem, wza­jem­nie sobie świad­czy­my, że Tym, który nas łączy, jest Pan. Pro­śmy Ducha Świę­te­go, aby po­przez naszą mo­dli­twę, udzie­lił nam we­wnętrz­ne­go spoj­rze­nia nie­ustan­nie zwró­co­ne­go na Boga. Czło­wiek, który się modli, zdol­ny jest do mil­cze­nia, zdo­by­wa ła­ska­we, mi­ło­sier­ne spoj­rze­nie na całą ota­cza­ją­cą go rze­czy­wi­stość. Siód­ma Rada Plenarna Zakonu stwier­dza: „Pu­stel­nia, którą pierw­si ka­pu­cy­ni za­kła­da­li za­wsze na obrze­żach miast, nie słu­ży­ła nigdy do oderwania wzro­ku od rze­czy­wi­sto­ści, ale po to, aby uzy­skać na tę rze­czy­wi­stość szer­sze spoj­rze­nie, kon­tem­plu­jąc ją z po­zy­cji Boga i ludzi ubo­gich”. Kto modli się z wier­nie i z po­ko­rą, zdaje sobie spra­wę z tego, że „trwa­nie z Nim na osob­no­ści” nie jest już po­szu­ki­wa­niem opar­tym na wła­snym wy­sił­ku, lecz do­brym po­kar­mem dla co­dzien­no­ści. Wielu ludzi do­ma­ga się od nas, aby­śmy „byli ludź­mi Boga” bardziej, niż spe­cja­li­sta­mi w róż­nych hu­ma­ni­stycz­nych i teo­lo­gicz­nych dys­cy­pli­nach. Nasze wspól­no­ty po­win­ny stać się praw­dzi­wy­mi szko­ła­mi mo­dli­twy. Bez zdolności do wyrzeczenia i ustalenia jasnych priorytetów w naszym życiu, nie można stać się człowiekiem modlitwy.

 

Pośród ludzi

 

Rzadko ubodzy są dla nas wygodni i jest czymś naturalnym, że odczuwamy chęć odsunięcia się od nich, zachowania się jak kapłan i lewita z przypowieści ewangelicznej (por. Łk 10). Dlatego jesteśmy wezwani do wejścia na długą drogę nawrócenia, abyśmy nauczyli się przebywać z ubogimi i przynosić im ulgę w trudnościach i cierpieniach. Moglibyśmy działać bardziej skutecznie, gdybyśmy uczynili naszym motto: „Zaangażujmy się w uczynienie świata bardziej braterskim!”. Jeśli kiedyś chcieliśmy być przede wszystkim mocnym wezwaniem do nawrócenia, to dziś, w obecnym kontekście historycznym i społecznym, jesteśmy głosicielami prawdziwej braterskiej wspólnoty według Ewangelii. Przede wszystkim między nami i gdziekolwiek żyjemy i działamy. Brata kapucyna definiuje się przede wszystkim poprzez miejsca, które wybrał. Jest on tym, który potrafi przez długi czas przebywać stale w obecności Boga i który potrafi iść tam, gdzie jest największa potrzeba i gdzie nikt inny nie chce pójść. Był czas, gdy służyliśmy dotkniętym zarazą, obejmowaliśmy misje, które Kościół nam powierzał, byliśmy i jesteśmy blisko imigrantów, pozostajemy w miejscach, które inni opuszczają, gdyż warunki życia stają się coraz trudniejsze i nie do wytrzymania. W tych dziedzinach nasz zakon zapisał i nadal pisze chwalebne stronice. Ale wiemy, że miejsca, w których występuje największa potrzeba wciąż się zmieniają, i abyśmy zawsze byli dyspozycyjni wobec nowych wezwań Boga, musimy być czujni, z przepasanymi biodrami (Łk 12, 35), gotowi jeszcze raz wyruszyć do nowych miejsc. Nasz charyzmat nie jest związany z klasztorami i wiekowymi strukturami, lecz z osobami, które go przeżywają w różnych miejscach, wobec Boga i w służbie najuboższym. Być kapucynem to być misjonarzem. Dziś bycie misjonarzem oznacza być osobą, która głosi Ewangelię i pracuje nad tym, aby Królestwo Boże znalazło dobry teren do wzrostu. Horyzont misyjny obejmuje oprócz tych, którzy nigdy nie poznali Ewangelii, także tych, którzy zapomnieli o niej lub ją porzucili. Jeśli wymogiem misji jest pójście do ludzi, którzy nie znają Ewangelii lub porzucili ją, dla brata mniejszego kapucyna oznacza to pójście tam, gdzie nikt nie chce iść! A wraz z tą gotowością zdolność do przyjęcia trudów długich i wyczerpujących podróży oraz życia w warunkach często bardzo ubogich. Ale żeby tego dokonać potrzebne jest serce rozpalone miłością do Boga i do ludzi.

 

W ciągłej przemianie

 

Kapucyni powstali jako ruch odnowy, charakteryzujący się pewnym radykalizmem, stąd troska o ciągłą odnowę powinna być częścią naszego DNA! Proces formacyjny koniecznie zakłada proces przemiany, czyli utożsamienia się z modelem życia, jaki został nam zaproponowany przez Chrystusa i przez św. Franciszka. Charyzmat franciszkańsko-kapucyński nie jest czymś abstrakcyjnym: jest widoczny w życiu konkretnych osób. Ilu z nas przyjęło ten sposób życia, ponieważ spotkało brata kapucyna, który wywarł na nich głębokie wrażenie? Z tego spotkania zrodziło się pragnienie przyjęcia tego samego sposobu życia. Kto wybiera nasz sposób życia, wezwany jest do pozostawienia za sobą cały swój poprzedni świat uczuć i relacji, aby przyjąć nowy, nie zawsze bezpośrednio pasujący do jego oczekiwań. Nie obawiam się tych braci, którzy twierdzą, że Zakon przeżywa kryzys tożsamości, ale tych, którzy poddawszy się, zrezygnowali z wszelkiego poszukiwania rozwiązań i w najmniejszym stopniu nie chcą otworzyć się na nowe horyzonty. Ważne jest, aby każdy z nas przeznaczył odpowiedni czas na odzyskanie energii. Czas na milczenie i skupienie. Ma to służyć do odnowienia życia, które ślubowaliśmy. Oprócz codziennego rytmu życia wspólnoty musimy także nauczyć się wzajemnej akceptacji i szacunku. Często oczekujemy, że to nasz współbrat się zmieni, zapominając o słowach św. Franciszka, żeby nie pragnąć, by inni stali się lepszymi chrześcijanami. Jedynym terenem, gdzie jesteśmy pewni jakichś zmian, jesteśmy ma sami. Praca nad samym sobą kosztuje wiele, jednak jest ona koniecznym warunkiem osiągnięcia większej dojrzałości ludzkiej, zwłaszcza w relacjach z innymi.

 

Nasze drogi

Skip to content